Mężczyzna imieniem Ove, Fredrik Backman
Bywa, że pozory mylą i pod solidną skorupą opryskliwości, niechęci i złośliwości kryje się kruchość i zagubienie. Tak właśnie i tu, w powieści Mężczyzna imieniem Ove Fredrika Backmana, bo tytułowy bohater, delikatnie mówiąc, do najsympatyczniejszych nie należy. A przynajmniej na zewnątrz, jednak środek jest zawsze dużo ważniejszy, choć zbyt często o tym zapominamy.
Recenzja książki Mężczyzna imieniem Ove
Złość to wierna towarzyszka Ovego. Zasady to z kolei restrykcyjne granice, których nawet na milimetr przekroczyć nie można, a rutynowe czynności wyznaczają mu rytm dnia. Musi być tak, a nie inaczej. Mężczyzna popada w konflikt z każdym, z kim tylko się da i wcale nie zamierza naprawiać tych pokiereszowanych relacji – przecież to wszyscy inni się mylą. Do tego zgorzknienie to jego drugie imię, więc nic nie jest tak, jak być powinno. Okazuje się jednak, że nie jest to cała prawda, a nawet nie połowa. W głębi duszy Ove to po prostu samotny staruszek, który po stracie żony został pozbawiony chęci do życia. Dosłownie, bo myśli o śmierci. Bo po co żyć? Dla kogo? To Sonja była jego motywacją. By pójść do kawiarni i na szaleństwa się skusić. By być bardziej. Teraz został sam. Zupełnie.
Zdarza się, że uciążliwe, nawet drobne okoliczności przynoszą spektakularną zmianę. Odwracają zastaną rzeczywistość do góry nogami i codzienność nabiera innego tempa. I tak się dzieje, gdy w książce Mężczyzna imieniem Ove tytułowy bohater zyskuje nowych sąsiadów. Para, której buzia się nie zamyka i dwie rozkoszne córeczki. Sielanka? Raczej zniszczenie skrzynki na listy. Niefortunny początek. Ale jaki będzie koniec?
Debiutancka powieść Fredrika Backmana, która szybko stała się bestsellerem
Są koty, które opieki potrzebują, i przyjaźnie zrodzone z wieloletniego milczenia i zawiści, które ożywiają zasuszone serce. Jest społeczna różnorodność, która zdaje się najlepszą nauczycielką. Rodzinny rozgardiasz i zaskakujące zwroty akcji. Ciepło tu i wzruszająco, a ja tak lubię bardzo. O kubku z gorącym kakao podczas czytania Mężczyzna imieniem Ove nie zapomnijcie, ale i paczce chusteczek także!
Mężczyzna imieniem Ove Fredrika Backmana to pełna uroku powieść o fundamentach człowieczeństwa. O akceptacji, która często przychodzi z trudem, i o tym, żebyśmy nie skupiali się wyłącznie na powierzchowności, ale przedzierali przez warstwy człowieka, by odkryć sedno. Przejmie sobą nawet najtwardsze głazy. Głęboka, mądra i czułością otulająca, a przy okazji lekka, nieprzygniatająca do ziemi i uśmiech rozbudzająca. Czego bym nie napisała, to mam wrażenie, będzie wciąż zbyt mało, zbyt płytko. Połączenie idealne, które do myślenia daje i nie pozwala na bezcelowy pęd. Tę książkę po prostu przeczytać trzeba. Choć nie, ją trzeba przeżyć. A potem wracać i wracać, wciąż na nowo.
Na koniec podzielę się radosną nowiną, bo na podstawie książki Mężczyzna imieniem Ove powstał film. Już nie mogę się doczekać kinowego wieczoru z Ovem i rozmów po. Choć wiecie co, przeczytajcie najpierw. Nie pożałujecie, bo tego żałować się nie da. I pokochacie Ovego, to mi podpowiada intuicja.
Monika Parda,
Żyj Bardziej