Korespondentki, Elisabeth Becker
Trzy kobiety, trzy historie, jedna wojna
Kobiety, o których w książce Korespondentki. Chodź, pokażę ci wojnę mówi Elizabeth Becker, na własnej skórze przekonały się, czym jest wojna. Były w Wietnamie i relacjonowały przebieg działań wojennych. Wiedziały, że ryzykują swoim życiem, ale pokazywały to, co działo się na froncie. Frances FitzGerald, Kate Webb i Catherine Leroy przetarły reporterskie kobiece szlaki. Każda z nich była inna, każda wniosła coś do świata reportażu, płacąc przy tym wysoką cenę.
Wojna to nie miejsce dla kobiet
W przypadku wielu zawodów kobiety mają pod górkę. Uważa się je za słabsze, mniej przygotowane do roli, żeby nie powiedzieć, że głupie. I w tej historii to bardzo wyraźnie widać. Reporterki były dyskryminowane. No bo jak to tak, że baba ma się pojawić na froncie. Przecież będzie tylko się niepotrzebnie plątała pod nogami. A kiedy widziałam zdjęcia zrobione na polu walki, zapierało mi dech. Trzeba mieć jaja ze stali, żeby po cichu czołgać się do miejsca narażonego na ostrzał i zrobić tam zdjęcie. Fotografie zaprezentowane w Korespondentkach mówiły mi więcej o tym, co działo się na froncie, niż dziennikarskie relacje. Zgrzytałam zębami, gdy widziałam, jak mężczyźni traktowali korespondentki. Nie wiedzieli wtedy, jaki ślad te zostawią po sobie. Nie wiedzieli, że pokażą wojnę z innej perspektywy. I w końcu nie wiedzieli, jak wielka siła w nich drzemie. Podziwiałam odwagę tych kobiet. Nie bały się pisać o korupcji czy pokazywać, jak wygląda świat Wietnamczyków. Dzięki nim ich odbiorcy mogli poznać szerszy kontekst dotyczący konfliktu zbrojnego, mogli spojrzeć na drugą stronę bez uprzedzeń.
Garść wrażeń po lekturze
Kompletnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po tej książce. Nieco obawiałam się tego, że zostanę zarzucona datami i nazwiskami, z których część zapomnę. Niepotrzebnie. Elizabeth Becker opowiedziała o wojennych korespondentkach w taki sposób, że miałam wrażenie, że je znam. Każda z nich stała się dla mnie bliska. Nie było mi obojętne, co się z nimi stanie. Ta książka pokazała mi też inne oblicze wojny w Wietnamie, skłoniła mnie do refleksji na temat tego, co się wydarzyło i na co to komu było. Czytałam tę książkę na raty, chciałam poukładać sobie to, o czym właśnie się dowiedziałam. To kawał dobrej historii. Ponadto pokazuje, z czym musiały zmierzyć się wojenne korespondentki i jak rozwijała się ich profesja. To mocny kaliber, miejcie to na uwadze, sięgając po tę pozycję. To wojna bez lukru, ale jeśli chcecie poznać jej oblicze, to polecam Korespondentki.
Maria Derejczyk-Zwierzyńska
www.czytelnia-mola-ksiazkowego.pl
–
Polecamy inne reportaże: