Pieśni łaciatych krów
Książka Pieśni łaciatych krów Łukasza Staniszewskiego to nietypowa, ale też niesamowicie wciągająca i bajeczna opowieść. Mnie skusiła nie tylko okładka i dość intrygujący tytuł, ale też miejsce, w którym autor umieścił fabułę. Chociaż mieszkam na Mazurach, to blisko granicy z Warmią i bywam tam również często. Warmia jest mi równie bliska jak Mazury, jednak największy sentyment i tak mam do rodzinnych Bieszczad… Warmia kojarzy się zazwyczaj z sielskimi i urokliwymi widokami, czyli lasy i jeziora, lecz nie zawsze jest tak, jak wydaje się tym, którzy przyjeżdżają tu tylko na chwilę…
Jest tylko jedna Warmia na świecie. Las wpada tu gwałtem do rzeki, a ta wije się przed nim i nie pozwala się poskromić. Latem jeziora są płaskimi słońcami, zimą – pokrywą z ołowiu. Powietrze jest tutaj rześkie i wysusza łzy. Istnieją ziemie, lasy i wody równie cudowne, ale Bóg musiał mieć do Warmii wyjątkową słabość, skoro przemienił się w tę krainę.
Bernard Witten

Najbogatszy gospodarz z warmińskiej wsi Skowycze, jest jednocześnie człowiekiem, który od początku wzbudza w czytelniku niechęć. Bernard Witten jest na wskroś zły, nie tylko nie lubi ludzi, ale sprawia mu przyjemność ich krzywdzenie. Jego żona Anna nie ma z nim łatwego życia, mąż traktuje ją gorzej niż… swoje krowy, które są dla Bernarda najmilszymi stworzeniami. Z wyglądu Bernard nie wygląda na bogatego, odkąd przejął gospodarkę po ojcu, ciągle nosi te same spodnie i kurtkę oraz starą szmacianą czapkę z powyginanym daszkiem. Tak naprawdę to chyba nigdy Bernard nie był szczęśliwy, zawsze coś w nim siedziało, zawsze coś mu się nie podobało, coś co psuło mu humor. W tej wsi, jak w każdej na Warmii ludzie wierzą w różne legendy, zabobony, duchy, dyduki i prastare wierzenia. Bernard nie lubił takich marzycieli jeszcze bardziej, uważał, że są słabi. Mieszkańcy wsi nie leczą się u lekarza, ale u Baby…
W każdej porządnej wsi na Warmii mieszka kobieta, na którą od zawsze woła się Baba i która zajmuje się leczeniem ludzi. Robi to z takim skutkiem, że chorzy równie dobrze mogliby się położyć na polnej drodze i poczekać, aż samo przejdzie.
We wsi Skowycze każdy dzień jest taki sam jak poprzedni, wyjątkiem jest sobota i niedziela. Tylko kilku gospodarzy wymyka się z tych ram, przyjmując do siebie letników. To również nie podoba się Bernardowi. Uważa też, że przez nich źle się dzieje we wsi. Okazuje się, że tylko Witten wie jak w przyszłości ocalić wieś przed zbliżającym się kataklizmem. Czy to się mu uda? Skąd Bernard wie o zagrożeniu?
Podsumowanie recenzji
Książka Pieśni łaciatych krów napisana jest niezwykłym językiem, pięknym, bajecznym, czasem poetyckim i niezbyt często stosowanym. Łukasz Staniszewski wciąga czytelnika w głąb swojej opowieści, od której trudno się oderwać. Autor stawia w książce wiele pytań, na które jednak nie znajdziemy odpowiedzi. Książka nie do końca oczywista, balansuje między złudzeniem, fantazją a rzeczywistością. Polecam, bo to wyróżniająca się pozycja literacka.
Myszka


