Kalibabka. Historia największego uwodziciela PRL, Wiktor Krajewski
Amant z Dziwnowa
„Amant z Dziwnowa”, „Casanova PRL”, „Tulipan”, a może po prostu… Jerzy Julian Kalibabka?
Wielu z nas pamięta opowieść o chłopaku, który wyrwał się z sennej rybackiej osady, a wkrótce – ubrany w markowe ciuchy z Pewexu i pachnący najdroższą wodą kolońską – zasłynął jako oszust i uwodziciel, poszukiwany przez milicję w całym kraju. Romantyzowaną wersję tej historii Telewizja Polska zaprezentowała na przełomie zimy i wiosny 1987 roku. Scenariusz napisał Andrzej Swat, reżyserii podjął się Janusz Dymek, a tytułową rolę „Tulipana” zagrał Jan Monczka.
Sześcioodcinkowy serial powstał, gdy pierwowzór głównego bohatera siedział już w więzieniu z piętnastoletnim wyrokiem. Serialową wersję swoich przygód oczywiście obejrzał. Już wcześniej miał status celebryty, a po emisji… dopiero zaczęło się dziać. Jednak kim tak naprawdę był Kalibabka, którego nazwisko jest do dziś synonimem wyrachowanego podrywacza? Czy Kalibabka i grany przez Jana Monczkę „Tulipan” to ta sama postać? Ile w scenariuszu Swata było prawdy, ile legendy, a ile czystej fantazji? Odpowiedzi na te pytania poszukiwał Wiktor Krajewski, autor książki Kalibabka. Historia największego uwodziciela PRL.
Recenzja książki Kalibabka. Historia największego uwodziciela PRL
Wiktor Krajewski jest dziennikarzem i autorem (lub współautorem) kilku książek, przeważnie o tematyce wojennej. Tym razem postanowił zagłębić się w zupełnie inny temat. Już na samym początku swojej pracy napotkał trudności. W Dziwnowie, nadmorskim miasteczku, z którego pochodził Kalibabka, nikt nie chciał z Krajewskim rozmawiać. Ciężko było także dotrzeć do rodziny legendarnego amanta-kryminalisty, autor nie miał zatem dostępu do przepastnego rodzinnego archiwum: dokumentów, fotografii, świadectw szkolnych. Skutek tego jest taki, że książka, która się ukazała, nie wyczerpuje tematu, wątki są ledwie nakreślone i wielokrotnie, gdy tylko czytelnika jakiś motyw czy osoba zainteresuje, niespodziewanie rozdział się kończy i Krajewski bierze na tapet coś lub kogoś zupełnie innego. Wówczas pozostaje niedosyt, rodzi się więcej pytań.
Jednak, biorąc pod uwagę opór ze strony mieszkańców Dziwnowa i członków klanu Kalibabków, autor i tak poradził sobie nieźle. Książka Kalibabka. Historia największego uwodziciela PRL nie jest wprawdzie rzetelną, drobiazgowo przygotowaną biografią i jeśli ktoś z Państwa tego właśnie oczekuje, proszę przygotować się na rozczarowanie. Mamy tu raczej próbę odróżnienia serialowego „Tulipana” od prawdziwego Kalibabki. Już tytuł publikacji wskazuje, że prawdopodobnie będzie to co innego niż serial. Obok podstawowych faktów i paru dat, znalazły się w książce fragmenty tekstów prasowych z czasów, gdy niesławny Casanova był ulubieńcem polskich mediów. Mamy prezentowane wówczas opinie specjalistów, m.in. Michaliny Wisłockiej.
Reportaż Krajewskiego o pierwowzorze bohatera serialu „Tulipan”
To, co osobiście uważam za najcenniejsze w książce Kalibabka. Historia największego uwodziciela PRL, to komentarze psychologów: doktora Roberta Kowalczyka (który gdzieniegdzie przedstawiany jest jako „Robert Kowalski” i nasuwało mi się pytanie, czy redaktorzy pracowali nad tekstem po nocach, skrajnie umęczeni) i Anny Mochnaczewskiej. To dzięki temu, co oni powiedzieli, a Wiktor Krajewski zawarł w swoim tekście, mamy książkę wartą przeczytania. Nawet jeśli kogoś nie interesuje uwodziciel, oszust, złodziej, oskarżany także o gwałty, wymuszenia i stręczycielstwo, to z pewnością ciekawa będzie ogólna wiedza o ludzkiej psychice, funkcjonowaniu jednostek zaburzonych (zwłaszcza psychopatów i tych z narcystycznym zaburzeniem osobowości – może to właśnie Kalibabka?) i rozmaitych mechanizmach psychicznych. Analizie poddano nie tylko antybohatera, ale i dziewczyny, które brał on na cel.
Myślę, że publikacja Krajewskiego pt. Kalibabka. Historia największego uwodziciela to lektura dla tych, którzy pamiętają serial lub przedstawiony w telewizji wywiad z osadzonym w areszcie Kalibabką. Jednak przede wszystkim dla osób, które interesują się kryminologią lub socjologią, zwłaszcza tworzeniem fenomenów społecznych i kulturowych. Kalibabka był takim fenomenem, a autor pierwszej poświęconej mu książki próbuje odpowiedzieć, jak taki fenomen powstaje i czy w ogóle istnieć powinien.
Wiktor Krajewski ma niezły styl, potrafi zainteresować czytelnika. Zabrakło mi jego własnych przemyśleń i konkluzji, ale pozostał obiektywny i wiedział, do kogo się zwrócić, by pozyskać ciekawe treści. Mamy tu również inne spojrzenie na przestępstwa, metody działań i ofiary. O ile po emisji serialu kobiety skrzywdzone przez „pierwszego uwodziciela PRL” często były poddawane społecznemu ostracyzmowi, teraz prawdopodobnie okaże się im więcej zrozumienia, a jemu prawdziwą, w pełni zasłużoną pogardę. Koniec z romantycznym mitem „Tulipana”.
Magda Kosińska-Król