Zaśnij, okładka
Literatura piękna Recenzje

Zaśnij, diabeł patrzy

Małe miasteczka miały swoje demony. I swoje tajemnice.

Tajemnice małych miasteczek

To nie jest moje pierwsze spotkanie z twórczością gdańskiego prokuratora, który ukrywa się pod pseudonimem Cyryl Sone. Przeczytałam poprzedni, stworzony przez niego czterotomowy cykl z prokuratorem Konradem Kroonem w roli głównej. Wciąż pozostaję pełna zachwytu nad tymi kryminałami. Zaśnij, diabeł patrzy to początek trylogii z nowym bohaterem, pisarzem-celebrytą, Nikodemem Randem. Czy zblazowany i trochę nieokrzesany pisarz ma szansę osiągnąć podobną sławę jak ikoniczny Kroon? Zobaczymy…

Od dawna nie mógł znaleźć sensu. Cały czas czuł, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, że wciąż ma do przekazania kilka ciekawych historii. Tyle tylko, że żadne historie nie przychodziły mu do głowy.

Zarys fabuły

Niko jest znudzonym życiem i sławą czterdziestolatkiem. Pełen wewnętrznego niepokoju nie potrafi odnaleźć swej życiowej drogi, a na dodatek opuściła go pisarska wena. Liczy, że odnajdzie ją w Dunli – powiatowym miasteczku nad jeziorem o tej samej nazwie, do którego podwozi zabraną „na stopa” dziewczynę. Dzień później ciało Sary zostaje wyłowione z jeziora, a Niko był najprawdopodobniej ostatnią osobą, która widziała ją żywą. Pisarz wszczyna własne, trochę nieudolne śledztwo i odkrywa, że Dunla jest zła, a lokalna „moralność ma wiele odcieni”.

To miasto toczy rak. Jest zepsute. Przegniłe do szpiku kości.

Szukając odpowiedzi, dlaczego Sara zginęła, Nikodem natrafia na dawną historię o mieszkańcu Dunli, który stał się ofiarą sąsiedzkiego samosądu. Czy sprawa Diabła z Czarciej Huty i zabójstwo Sary Larsz mają jakiś wspólny mianownik?

Wielowątkowość powieści Zaśnij, diabeł patrzy

Zaśnij, diabeł patrzy nie jest powieścią jednoznaczną. Nie znajdziemy tu historii, która toczy się liniowo. Na ciąg przyczynowo-skutkowy składa się wiele wątków, które w stosownym momencie łączą się całość. Dają zaskakujący, ale i ponury obraz opowieści. W tej książce autor schował wszystkie małomiasteczkowe grzechy: duszną atmosferę, lokalną nudę i brak perspektyw, sekretne układy, niezdrowe zależności, zmowę milczenia, źle pojętą lojalność. Wszystko, co powoduje NIE-SPOKÓJ – lejtmotyw fabuły, uczucie, którym skażony jest każdy mieszkaniec Dunli, które jest jak jątrząca się rana.

Powieść na granicy równowagi psychicznej

Powieść Cyryla Sone cechuje pewna chaotyczność, pozorna przypadkowość wątków, a nawet brak logiki. W rzeczywistości, w tej pozornej niedbałości kryje się fenomenalnie skonstruowana historia, pełna przeszłych tajemnic, ludzkich dramatów i psychopatycznych motywacji. Nie jest to też fabuła o szalonej dynamice. Wydarzenia rozgrywają się powoli. Są przeplatane osobistymi historiami bohaterów, przesycone ich wewnętrznymi przeżyciami, zatem dla miłośników mocnej akcji może to być nużące. Ja w kryminałach Cyryla Sone nie stawiam na szybką sensację. Tutaj cenię sobie złożoność wątków, głębię psychologiczną i umiejętność stworzenia psychodelicznego klimatu. Zaśnij, diabeł patrzy jest właśnie taką powieścią: senną, ale burzliwą, wciskającą się w umysł, drażniącą, niepozwalającą o sobie zapomnieć. Jest to też historia trochę niegrzeczna, balansująca na cienkiej granicy równowagi psychicznej, spychająca w mrok, wprost w objęcia diabła.

Podsumowanie recenzji

Warto wspomnieć, że powieść wymyka się nie tylko z ram gatunku, bo typowym kryminałem z pewnością nie jest, ale wymyka się również z wszelkich prawideł stylistycznych i językowych. Styl autora łączy w sobie jakiś pierwiastek nonszalancji, prostoty, a zarazem swoistego literackiego kunsztu. Czasem jest banalnie lekki, slangowy, wulgarny, po to, by za chwilę uraczyć mnie niezwykłą metaforyką, poetyckością myśli, wieloznacznością sformułowań i celnością porównań. I te dialogi, jakby żywcem wyjęte z ulicznej nowomowy… Wspaniała dwoistość stylu, niewymuszona, płynna narracja, nieszablonowość, niepowtarzalność wątków fabularnych, brak kalek i autentyczność historii, to bezwzględnie największe atuty zarówno tej powieści, jak i wszystkich poprzednich sygnowanych nazwiskiem Cyryla Sone. A zatem, zapraszam do Dunli, bo „to piekielnie dziwne miejsce. Zanim zdąży cię zatruć, wniknąć do twojego krwiobiegu i wpuścić jad, najpierw wabi zapachem niczym egzotyczny, równikowy kwiat”.

Agnieszka