Zabójcza zieleń
Zanim wynaleziono pistolety z tłumikiem i kryminalistykę sądową, istniała broń subtelniejsza, a często śmiertelnie skuteczna – trucizna. Używana przez zdradliwych szpiegów, ambitne dwórki i bezlitosnych spadkobierców, uchodziła za elegancki sposób eliminacji niewygodnych osób. Cesarzowa Rzymu Agrypina, papieże renesansu, a nawet Borgia. Wielu „szanowanych” obywateli korzystało z mikstur, które dziś bardziej kojarzą się z laboratorium niż z obiadem. Historia zna przypadki zatruwania arszenikiem chowanym w słodyczach, cyjankiem w winie, a nawet toksynami w… tapetach.
Historia zielonego pigmentu z arszenikiem
Książka Zabójcza zieleń autorstwa Wiktorii Król, opublikowana nakładem wydawnictwa Kobiecego, to fascynująca, rzetelnie opracowana opowieść o arsenowych zbrodniach zaklętych. M.in. w modnych tapetach XIX wieku. Autorka z chirurgiczną precyzją, ale i dużym wyczuciem narracyjnym, prowadzi czytelnika przez epokę, w której kolor mógł zabić szybciej niż rewolwer. Tytułowa „zieleń” to odcień uzyskiwany z dodatkiem trującego arsenu, obecnego w farbach dekoracyjnych – używanych zarówno w domach, jak i modzie. Autorka przybliża nam objawy zatrucia, badania prowadzące do uzyskania lekarstwa czy testów na wykrycie trucizny w organizmie. Poznamy także metody produkcji tzw. zieleni Scheelego i szwajnfurckiej (i nie tylko). Okazuje się, że trujące zielenie (szczególnie wspomnianą szwajnfurcka), znalazła się w ogromnej ilości dzieł sztuki. Kto wie, być może i ty masz obraz z jej domieszką w domu.
Wartościowe źródło informacji

Warstwa merytoryczna książki Zabójcza zieleń jest na bardzo wysokim poziomie. Autorka bazuje na bogatych źródłach historycznych – w tym dziennikach lekarskich, korespondencji, dokumentach sądowych, prasie epoki. One przekładają się na wiarygodność opowieści. To nie tylko popularnonaukowa opowiastka, lecz solidna praca historyczna z zacięciem detektywistycznym. Widać tu solidny research. Zaś ilustracje – od rycin po reklamy z epoki – ożywiają narrację i pomagają zrozumieć, jak silnie „trująca zieleń” przeniknęła do codzienności XIX-wiecznych domów. Ilustracje, ryciny i fotografie archiwalne stanowią znakomite dopełnienie tekstu. Ukazują piękno morderczych wzorów tapet i modowych dodatków. Ponadto przedstawiają realia życia codziennego epoki, budując kontekst kulturowy i estetyczny. Estetyka książki wciąga równie mocno, jak jej treść. Na uwagę zasługuje bowiem również samo wydanie książki – twarda oprawa, stylizowana na dziewiętnastowieczne publikacji, sprawia, że aż chce się ją eksponować na półce. Starannie dobrana szata graficzna i wysokiej jakości papier dodają lekturze elegancji, jakiej nie powstydziłby się nawet aptekarz z epoki.
Podsumowanie recenzji
Język autorki jest przystępny, klarowny i pełen ironicznego wdzięku. Nawet trudniejsze zagadnienia chemiczne czy medyczne są wyjaśnione zrozumiale, bez nadęcia i z odpowiednią dozą czarnego humoru. Książkę Zabójcza zieleń czyta się jak dobrze napisany kryminał historyczny, choć wszystkie zbrodnie są jak najbardziej prawdziwe – tyle że często niewykrywalne aż do tragicznego finału. To lektura, która mimo makabrycznej wymowy bawi, uczy i… trochę straszy. Zabójcza zieleń. Historia zielonego pigmentu z arszenikiem to pasjonująca opowieść o mrocznej stronie estetyki XIX wieku, która łączy rzetelność naukową z lekkim stylem i pieczołowitą oprawą graficzną. To książka, która spodoba się nie tylko miłośnikom historii czy kryminalistyki, ale także tym, którzy lubią, gdy piękno okazuje się zwodnicze. To pozycja obowiązkowa zarówno dla miłośników historii i medycyny sądowej, ale także dla tych, którzy sądzą, że niegroźna farba na ścianie może być tylko… farbą.
Justyna Gul,
Qultura słowa