Wszystko co widziałeś, okładka
Literatura piękna Recenzje

Wszystko, co widziałeś

Lubię kryminalne serie, które staram się czytać od początku. Tym razem jednak zaczęłam… od ostatniej części cyklu – Wszystko, co widziałeś. Tak się jakoś złożyło, że nie wpadły w moje ręce, lecz mam zamiar nadrobić zaległości i poszukam wcześniejszych tomów z cyklu kryminałów z prokuratorem Konradem Kroonem. I chociaż większość czytelników niejako żegna się z tym bohaterem, to ja dopiero go poznałam. Mam jeszcze przed sobą sporo okazji do lepszego poznania… Wszystko, co widziałeś to jednak coś więcej niż tylko kolejny kryminał. Ta wielowątkowa powieść była tak wciągająca, że trudno się od niej było oderwać. Trzymała w napięciu aż do samego końca, do ostatniej strony. Potem tylko już żal, że się skończyła.

Miejsce akcji

Podobało mi się, że autor fabułę książki Wszystko, co widziałeś umiejscowił w Gdańsku. Bardzo lubię to miasto i staram się w nim bywać jak najczęściej. Miło jest poruszać się w ślad za bohaterami po miejscach, które znamy, które są nam bliskie. To tak, jakbyśmy sami chodzili tymi ulicami… Śmiem porównać tę książkę nawet do Hitchcocka, bo akcja w niej zaczyna się niemal od trzęsienia ziemi, no a później to jest jeszcze lepiej, czyli gorzej. W czerwcowy poranek nauczycielka zmierzająca jak zwykle wcześnie do szkoły, zauważa w bramie liceum, troje wiszących na niej nastolatków, swoich uczniów…

W bramie oddzielającej oba skrzydła gmachu wisiały ciała trzech uczniów.

Straszliwa zbrodnia czy samobójstwo?

Nauczycielka początkowo nie może uwierzyć w to, co widzi. Resztkami sił wzywa pomoc. Wszystko wskazuje na to, że uczniowie pierwszych klas dziewiątego liceum popełnili samobójstwo. Nie mieli listów pożegnalnych, ale kartkę z literą W i tajemniczym numerem. Jednak prokurator Konrad Kroon nie słucha opinii innych (jak zwykle) i doszukuje się w tym wydarzeniu jakby głębszego dna. I chociaż wiele wskazuje na to, że tym razem to on się myli, to w końcu okaże się, że miał rację. Tylko nawet sam nie przypuszczał jak bardzo się wszyscy mylili…

Trudne śledztwo w książce Wszystko, co widziałeś

Konrad nigdy nie odpuszcza, śledzi wszystkie tropy, analizuje rozmowy. Stara się rozmawiać z rodzinami nastolatków i ze wszystkimi mającymi wcześniej z nimi jakikolwiek kontakt. Gdy pojawiają się kolejne zbrodnie, i przy każdej z nich znajduje się kartka z literą W i numerem, za każdym razem innym, jasną sprawą staje się fakt, że to psychopatyczny zabójca stoi za wszystkimi ofiarami. Lecz co znaczą te cyfry? Dlaczego ofiary mają je przy sobie?

Sprawa potrójnego samobójstwa stała się najgłośniejszym tematem medialnym początku wakacji. Przynajmniej tak się wtedy wydawało. Bo przecież nikt nie wiedział, co miały przynieść kolejne tygodnie.

Sprawa nabiera coraz większego rozgłosu. To nie sprzyja śledztwu. Prokurator Kroon jednak jest nieustępliwy i tropi psychola, nie zważając na własne życie. Ono również może być zagrożone. Jednak siłą rozpędu i swoich ambicji prze do przodu, by wreszcie poznać prawdę. Chociaż czytelnikowi wydaje się, że już rozwiązał wszystkie tajemnice, autor Wszystko, co widziałeś zdecydowanie wyprowadza go z błędu…

Podsumowanie

Postać prokuratora bardzo mi się spodobała, nie jest on takim zwykłym pracownikiem biurowym, czasem jest lepszy od śledczych i nie czeka tylko na papierki, żeby je podpisać. Zresztą nawet postacie drugoplanowe czy poboczne stanowią barwną mieszankę, żadna z nich nie została potraktowana po macoszemu, idealnie wpasowują się w swoje miejsca. Kryminał znakomity, nieoczywisty, wstrząsający, ale wart poznania.

Myszka