Lucek, Ludwika i sprawa Świętego Jogurta
Nasze społeczeństwo w ciągu kilkudziesięciu lat przeszło od katolickiego, do świeckiego. Mimo tego, odczuwamy potrzebę wiary w cokolwiek, co wytłumaczyłoby nam wszystkie wpadki, nieudane wybory, zrządzenia losu. Dlatego tak naprawdę więcej osób korzysta z usług wróżbitów niż z usług dentystycznych. Dlatego tak świetnie idzie sprzedaż horoskopów, a także różnych gadżetów, które przynoszą szczęście. Ludzki umysł nie znosi pustki i chaosu. W im większym stopniu świat wydaje się nieprzewidywalny, tym częściej poszukujemy wzorców, znaków, sensu. Czegoś, co wyjaśni, „dlaczego to wszystko” i odpowie na pytanie „co dalej”. Wróżby i objawienia oferują pewien narracyjny porządek, który koi lęk przed nieznanym. Podobnie jest z wszelkiego rodzaju objawieniami. Zresztą, w wielu kulturach kontakt z „innym światem” – duchami, bogami, przodkami, stanowi normalną część życia. Nawet w zsekularyzowanym świecie echa tych tradycji żyją dalej: horoskopy w gazetach, karty tarota, objawienia maryjne czy… objawienia w postaci jogurtu.
Święty jogurt (?)
Czy zatem może istnieć święty jogurt? Okazuje się, że tak, co więcej – można na jego istnieniu świetnie zarobić. O tym możemy przekonać się w trakcie lektury książki Lucek, Ludwika i sprawa świętego jogurta Mateusza Pakuły. Opublikowana nakładem wydawnictwa Agora powieść, to zaproszenie do świata absurdu, ale i bardzo przemyślana satyra na współczesny świat. Adresowana do dzieci w wieku szkolnym książka, zachwyci również rodziców, a może nawet przede wszystkim ich. Będą oni w stanie docenić wszystkie odcienie tej historii i wyłowić z niej głębszy sens.
Zarys fabuły
W książce Lucek, Ludwika i sprawa świętego jogurta poznajemy duet, Lucka i Ludwikę. Zmuszeni są do wizyty u wujka Pietrka Pirata. Wujek, którego zupełnie nie kojarzą, jest bratem taty, a wiec członkiem bliskiej rodziny, choć – patrząc na to, co się dzieje w jego domu, z pewnością nawet brat chciałby się go wyrzec. Okazuje się bowiem, że wraz z wujkiem w domu mieszka … Święty Jogurt. I zdecydowanie nie jest to przydomek. Jogurt, z gatunku tych sprzedawanych z żywymi kulturami bakterii, pewnego dnia wylał się wujkowi na stół i przemówił do niego. I mimo iż każdy trzeźwo myślący człowiek stwierdzając, że rozmawia z jogurtem (który mu nie tylko odpowiada, ale panoszy się i jest nieco despotyczny) zapewne zadzwoniłby po karetkę i spędził kilka miesięcy na obserwacji w szpitalu psychiatrycznym, to wujek nie tylko z nim rozmawia, ale również spełnia jego rozkazy. Te zaś dotyczą między innymi znalezienia Apostołów, wiernych oraz stworzenia kościoła.
Przesłanie powieści

Cała machina rozkręca się dzięki przedsiębiorczemu sąsiadowi wujka. Nie tylko sprzedaje bilety na widzenie ze Świętym Jogurtem (zdrapka gratis), ale przy okazji rozwija swój sklepik spożywczy. Rodzina Lucka i Ludwiki budzi się w domu wujka jakby w innej rzeczywistości. Dom jest wręcz oblężony przez wiernych, wyznawców Świętego Jogurta. I niezależnie od tego, jak niedorzecznie by ta historia brzmiała, to warto poświęcić chwilę na refleksję. Na odkrycie tego, o czym naprawdę jest ta książka. A powieść traktuje o tematach trudnych, takich jak miłość, śmierć, przyjaźń oraz otwartość, z jaką dzieci przyjmują wiele kwestii, a przy tym mają odwagę kwestionować absurdy rzeczywistości. I choć zapewne znajdą się czytelnicy, którym książka nie przypadnie do gustu, to będą też takie, które skłoni ona do przemyśleń i zostanie z nimi długo po przeczytaniu.
Podsumowanie recenzji
Lucek i Ludwika to niepowtarzalni bohaterowie, a ich rozmowy pełne są dziecięcej logiki, ale i dowcipu. Można się zastanawiać, czy autor stworzył te książkę naprawdę dla dzieci, czy raczej dla dorosłych, którym zresztą zwraca uwagę i obnaża błędy czy irracjonalne zachowania w niezwykle subtelny sposób, używając do tego humoru. Styl autora to prawdziwe mistrzostwo – lekki, inteligentny, zabawny, a zarazem subtelny choć pełen emocji. Książkę Lucek, Ludwika i sprawa świętego jogurta czyta się jednym tchem, choć w jej trakcie nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać. Przy okazji przekonujemy się, że jeśli chcemy usłyszeć prawdę, powinniśmy pytać o nią dzieci. Choć niekiedy może ona zaboleć…
Justyna Gul,
Qultura słowa