Jeden dzień z życia Abeda Salamy
Czasem lubię czytać książki, które zostały nagrodzone w jakichś konkursach i próbuję sprawdzić, czy na taki zaszczyt zasługują. I chociaż nie roszczę sobie żadnych praw do oceniania czy słusznie czy też nie, po prostu chcę sprawdzić, czy mnie również przypadną do gustu. Ot, taka fanaberia… Jeden dzień z życia Abeda Salamy to książka nagrodzona Pulitzerem 2024!
Reportaż o trudnej tematyce
Przede wszystkim Jeden dzień z życia Abeda Salamy to bardzo trudna lektura, i to nawet z powodu kilku przyczyn. Bo nie chodzi nawet o dość trudne do zapamiętania imiona i nazwiska bohaterów tego reportażu. Przede wszystkim chodzi o temat tu poruszony, o tragedię, która zdarzyła się w cieniu konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Poznajemy tę historię z perspektywy ojca poszukującego pięcioletniego synka po wypadku autokaru, którym jechał. Grupa przedszkolaków i młodszych uczniów wybiera się na wycieczkę. Chociaż pogoda nie bardzo sprzyja takiej wyprawie, to mimo obaw rodziców wyjazd nie został odwołany. Zadowolone i podekscytowane maluchy wsiadają do autokarów i ruszają w drogę.
Dzieci z wypchanymi plecakami wcisnęły się do środka i wreszcie wyjechali sprzed szkoły. Wkrótce za oknami pojawił się mur separacyjny, Radwan włączył więc telewizor wiszący nad przejściem i puścił dzieciom kreskówki.
Wypadek autokaru…
Jednak kilka godzin po wyjeździe Abed Salama otrzymuje wiadomość, że jeden z autokarów miał wypadek. Jego synek Milad również pojechał na tę wycieczkę. Zdenerwowany ojciec jedzie z przyjacielem na miejsce wypadku. Gdy widzi wokół spalonego autobusu chaos i krzyki ludzi, sam jeszcze bardziej martwi się o swoje dziecko. Ofiary zostały przewiezione do szpitali, jednak kilkoro dzieci zginęło na miejscu. Nie było wśród nich Milada. Zatem Abed chcąc odnaleźć syna musi dalej szukać, tym razem w kilku szpitalach.
Kiedy Abed dotarł do szpitala w Ramallah, musiał się przedrzeć przez tłum krzyczących rodziców, dzieci na noszach, lekarzy, pielęgniarek, policji, fotografów i palestyńskich urzędników.
Kiedy dowód tożsamości ma inny kolor
Dla Salamy szukanie syna nie jest łatwą sprawą. Ma on dowód tożsamości w kolorze zielonym, z którym nie wszędzie może się poruszać. Bardzo mnie zdziwiło (chociaż to może dość dobry sposób), że dowody osobiste w różnych kolorach stały się sposobem regulacji przemieszczania się Palestyńczyków z Terytoriów Okupowanych. Palestyńczycy do dwunastego roku życia nie musieli mieć niebieskiego dowodu, by wjechać do miasta. Mogły uczęszczać do szkół bez problemów. Z czasem jednak restrykcje zaostrzono. Właściwie z dnia na dzień Jerozolima stała się obszarem zamkniętym. Czy Abeda Salama znajdzie syna w szpitalu? Dlaczego autobus z dziećmi spłonął? Dlaczego tak długo trwała akcja ratunkowa? Czy można było zapobiec tej tragedii? Książka Jeden dzień z życia Abeda Salamy rodzi wiele pytań.
Jeden dzień z życia Abeda Salamy – wstrząsająca książka
Niby to jest tylko jeden dzień, ale tak naprawdę poznajemy wielowarstwową historię konfliktu, której epicentrum stanowi koszmarny wypadek autobusu z palestyńskimi przedszkolakami na Zachodnim Brzegu Jordanu. To opowieść nie tylko o dramacie rodziców, ale przede wszystkim o koszmarze życia Palestyńczyków, których Izrael regularnie pozbawia praw, ziemi i człowieczeństwa. Reportaż tylko jednej tragedii pokazuje nam niczym w soczewce, główne problemy i absurdy w życiu Palestyńczyków, pokazuje tragedię całego narodu. Jeden dzień z życia Abeda Salamy to książka, którą powinien przeczytać każdy, kto choć trochę interesuje się stosunkami izraelsko-palestyńskimi. Wstrząsająca, obiektywna, tu główną rolę grają po prostu fakty, a nie opinia autora, a to jeszcze bardziej przemawia do czytelnika. To lektura skłaniająca do refleksji i uważam, że w obliczu obecnych wydarzeń jeszcze bardziej istotna.
Myszka