Jak rozbiłam szkło, okładka
Literatura piękna Recenzje

Jak rozbiłam szkło

Jak rozbiłam szkło to wyjątkowa autobiografia, którą chciałam poznać, bo w mojej miejscowości mieszka dość spora liczba Świadków Jehowy. Wielu z nich znam i sporo też o nich wiem. To historia dorastania i wychowywania się w tej hermetycznej organizacji, której członkowie żyją może nie zupełnie inaczej niż inni, ale według ściśle określonych norm i zasad, które osobom z zewnątrz mogą wydawać się wręcz dziwne.

Moje dorastanie wśród Świadków Jehowy

Sam tytuł książki – Jak rozbiłam szkło – już mówi nam o tym, czego możemy się spodziewać w środku. Wiara jest i powinna być indywidualną sprawą każdego z nas. Nie powinno się oceniać nikogo przez jej pryzmat, ale też nie powinno się jej narzucać nikomu. Wiemy jednak wszyscy, że tak nie jest, zarówno chrześcijanie jak i inne religie „nawracały” niewiernych na swoją wiarę pod przymusem. Świadkowie Jehowy robią to inaczej. Pamiętam, jak chodzili od domu do domu (przeważnie w porze obiadowej) i chcieli dzielić się swoją wiedzą i pisemkami. Mój mąż dość szybko znalazł metodę na to, żeby już nie przychodzili… Teraz spotyka się ich stojących na chodniku ze stojakami, na których leżą ich pisma, więc po domach chodzą rzadziej. Może nie jest to zła forma opowiadania o religii, lecz takie ciągłe nękanie działa wręcz odwrotnie, niezbyt zachęcająco.

Życie w zamkniętej organizacji

Podziwiam autorkę za odwagę, że potrafiła w młodym wieku wydostać się z tego hermetycznego świata i zawalczyć o swoje życie. W moim otoczeniu również kilka osób zostało wykluczonych lub sami odeszli, lecz nie zawsze chcą o tym mówić. Nie dziwi mnie to, bo z pewnością trudno jest im o tym mówić. Gdy przez wiele lat żyje się w zamkniętej organizacji, w której od dziecka mówi się, że wszystko co poza nią jest złe i grzeszne, jednocześnie gdy każdy aspekt życia musi być podporządkowany zasadom i instrukcjom otrzymywanym od starszych z organizacji, więc można poczuć się jak robot, maszyna, która nie ma możliwości samodzielnego myślenia i podejmowania własnych wyborów. A przecież rzeczywistość, w której dorastamy, kształtuje nas na całe życie. Definiuje też nasze preferencje i wybory życiowe.

Indokrynacja religijna u Świadków rozpoczyna się bardzo wcześnie. Od dziecka wmawiano mi, że mam ogromne szczęście i jestem wyjątkowa, bo „Jehowa mnie do siebie pociągnął”, oszczędzając mi życia w tym okrutnym świecie i dając mi od razu rodzinę, w której mogę się wychowywać „w prawdzie”.

Patriarchat u Świadków Jehowy

Książkę napisano lekkim i prostym językiem, aż chce się ją czytać. Tak jakby się słuchało opowieści koleżanki czy znajomej, bez żadnych sensacji. Mnie najbardziej szokują zasady traktowania kobiet, lecz już to sama zauważyłam u sąsiadów. Kobieta ma tylko sprzątać, gotować i rodzić dzieci oraz tak się ubierać, aby być dobrą i przykładną wizytówką męża, nie przynosić mu wstydu. To mężczyźni są zawsze osobami decyzyjnymi, to chłopców uczy się samodzielności i odpowiedzialności. Dziewczynki od dziecka uczone są tego, że mają być posłuszne i podporządkowane mężczyznom… Patriarchat ma się niestety bardzo dobrze w tej organizacji. Chociaż w małych społecznościach wszystko wygląda inaczej, to zauważyłam, że w rodzinach Świadków Jehowy nawet dzieci donoszą na rodzeństwo. Z książki wiem, że zachęca się innych, żeby informować starszych członków zboru o zauważonych „grzechach”, których lista jest dość długa…

Myślę, że zarówno ja, jak i inni nastolatkowie dorastający w rodzinach Świadków Jehowy mieliśmy do perfekcji opanowaną sztukę unikania sytuacji, w których moglibyśmy zostać zauważeni i przyłapani na gorącym uczynku przez działających jak mobilny monitoring współwyznawców.

Podsumowanie

W każdej religii są różne zasady, ale nie powinny być zbyt radykalne. To, że autorka książki Jak rozbiłam szkło wystąpiła z organizacji wpłynęło też na jej życie rodzinne. Jako wykluczona nie może kontaktować się z rodziną, która nadal jest w organizacji. W mojej miejscowości tez się takie przypadki zdarzały, lecz sadziłam, że po prostu nie chcą utrzymywać kontaktów, a okazuje się, że nie mogą. To jest moim zdaniem nieludzkie. Ważna i potrzebna książka. Warto ją poznać.

Myszka