Gołoborze
Macieja Siembiedy przedstawiać nie trzeba. Jego twórczości również. Wszystkie książki autora zawsze zbierają wysokie noty i przychylne opinie, jednak moje czytelnicze ścieżki przecięły się z Panem Siembiedą dopiero w Gołoborzu. Do powieści najbardziej przyciągnęło mnie miejsce akcji, bo całkiem niedawno odwiedziłam Kielce i Góry Świętokrzyskie. Na świętokrzyskim gołoborzu krzyżują się drogi ludzi, wiedźm i diabłów. To tu klany Kończaków i Cebrzynów już od powstania styczniowego wiodą zaciętą waśń. Odkąd Walenty Cebrzyna zadenuncjował bolszewikom powstańca Tomasza Kończaka, nie ma spokoju między rodami. A zemsta będzie krwawa i rozciągnięta na kolejne pokolenia.
Wielopokoleniowa saga rodzinna

Gołoborze to powieść napisana z wielkim rozmachem. To epicka, wielopokoleniowa saga rodzinna osadzona w historycznych realiach. Zakwalifikowałabym ją jako powieść obyczajową z rozbudowanymi wątkami sensacyjno-kryminalnymi. Maciej Siembieda mistrzowsko łączy fikcję z prawdziwymi wydarzeniami, a niektóre epizody opiera na lokalnych sprawach kryminalnych. Wiele świętokrzyskich legend i miejscowych anegdot również znalazło swoje odzwierciedlenie w fabule. Choć wieś Grabin, w której rozgrywa się większość wydarzeń, nie istnieje, to stworzono ją na obraz i podobieństwo innych świętokrzyskich wsi. Mentalność, zachowania, sposób myślenia i postępowania mieszkańców, obrzędy, rytuały i lokalne zwyczaje doskonale odwzorowano, a wiele z tego bazuje na pamięci autora, który dzieciństwo spędził w tamtym regionie. Również niektóre postaci mają swoje rzeczywiste pierwowzory. Ich historie opowiedziano z dziennikarską dokładnością i szczegółowością. Na uwagę zasługuje również wspaniały język, jakim posługują się bohaterowie, doskonale oddający ducha epoki i atmosferę tej trochę zacofanej i zabobonnej świętokrzyskiej wsi.
Powieść pełna zła
Ta historia zaczyna się w świętokrzyskim lesie w 1863 roku, u schyłku powstania styczniowego. Rodzi się ze zła, chciwości i mściwości. I złem się kończy. Motyw przewodni tot zemsta, która niczym sztafeta przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. Wyssana z mlekiem matki i wtłoczona pod skórę ojcowskim pasem. Wszyscy we wsi kultywują zemstę tak, jak kultywuje się święte obrzędy. Wybaczenia nie ma. Nawet miłość nie jest w stanie zakończyć tej wielopokoleniowej waśni. Gołoborze ma moc rażenia emocjami. Klimat stworzony przez Macieja Siembiedę, podbity mrocznymi legendami, ciemnymi lasami i złem sprawia, że wydarzeń się nie czyta, ale się je przeżywa. To głęboka i przemyślana opowieść o istocie zła, sile złożonych obietnic, które stają się ciężarem. O niegasnącym pragnieniu zemsty. To powieść o wiecznej walce o honor rodziny za cenę poświęceń, a nawet śmierci. Królują tu ludzkie słabości, diabelskie moce, patologie, chciwość i zło. Ciemne, potężne i wyczuwalne w każdym słowie bohaterów.
Groza, strach i nóż

W pierwszym momencie po przeczytaniu okładkowego blurba do Gołoborza, nasunęło mi się skojarzenie ze słynnymi Kargulami i Pawlakami z filmów Sylwestra Chęcińskiego. Ale to bardzo błędny trop. Poza lejtmotywem zwaśnionych rodów nie ma tu żadnych innych podobieństw. Przygody przesiedlonych na Ziemie Odzyskane kresowiaków są zabawne, w stylu komediowym, a ich słynny spór o miedzę przedstawiony jest ironicznie i z przymrużeniem oka. Kończaki i Cebrzyny wojują ze sobą na śmierć i życie. Każdą pomstę przypieczętowano krwią i we krwi skąpano. Jest tylko groza, strach i nóż gotowy do zatopienia w sercu wroga.
Podsumowanie recenzji
Polecam serdecznie, szczególnie miłośnikom rozbudowanych, monumentalnych sag rodzinnych i wielbicielom powieści opartych na prawdziwych wydarzeniach i osadzonych w historycznych realiach. Emocje i dreszczyk grozy są gwarantowane.
Agnieszka


