Dzieci wojny, Monika Odrobińska
Recenzja książki Dzieci wojny
Dzieci wojny Moniki Odrobińskiej to historia dzieci, które zostały oddzielone od swoich rodziców i zabrane do różnych obozów. Niektóre z nich nie miały nawet trzech lat. Przesiedlenia, eksterminacja, zgermanizowanie. Takie zamiary mieli naziści, by wyniszczyć naród żydowski, ale również Polaków. Tak zwany „Duży Plan” miał na celu wysiedlenie Polaków, by na ich miejsce mogli osiedlić się Niemcy. Przez to małe dzieci dzielono na różne grupy. Na tych, co mogły pracować, i na tych, co były na to jeszcze za małe – na „wartościowych” i „niewartościowych”.
W każdym obozie ludzie ginęli w wyniku głodu i ciężkiej pracy ponad ich siły. Nie inaczej było z dziećmi. Ci, którzy nie umarli przez wycieńczenie, żyli w ciągłym strachu. Ci, których nie zabili Niemicy, stawali się tanią siłą roboczą.
Dzieci wojny to historia ośmiu osób, które przeżyły ten koszmar. Trafiły do obozu jako małe dzieci, zdarzyło się nawet, że niektóre z nich w obozie się urodziły. Przez lata po zakończeniu wojny dręczyły ich koszmary i jako dorośli ludzie żyli z niskim poczuciem własnej wartości. Dla tych, którzy przetrwali obozy, wojna nie skończyła się wraz z ogłoszeniem pokoju. Te osoby dalej walczyły o przetrwanie, żywność. Do dzisiaj cierpią na syndrom pourazowy.
Mali Polacy, którzy ocaleli
W książce Dzieci wojny Moniki Odrobińskiej przedstawiony jest los Haneczki. Dziewczynki, która pochodziła z dobrej rodziny. Była zdolna, miała wiele planów i marzeń. W czasie wojny została aresztowana, a następnie przewieziona do Auschwitz. Straciła nogę i przez to ciężko jej było stać na apelach czy wykonywać różne prace.
Poznajemy również Maszę, która została uratowana przez zmianę daty urodzenia i poprzez ochrzczenie. Uratowała ją Stanisława Butkiewicz. Pojawiła się w życiu Maszy, gdy dziewczynka miała zaledwie 2 tygodnie i dała jej na imię Maria. Do 13 roku życia Maria chorowała na różne dolegliwości. Anemia, wrzody, które się odnawiały, czy częste puszczanie się krwi z nosa. Przykład Maszy to nie opis jej pobytu w getcie, ale pokazanie tego, co przeżyła po uratowaniu. Takich dzieci jak Maria było wiele. Czy udało im się kiedykolwiek odnaleźć swoje rodziny?
Dzięki sąsiadce, Janek Małgorzewicz nauczył się języka niemieckiego w ciągu sześciu tygodni. Przez co udało mu się uniknąć obozu, ale został wynarodowiony i zgermanizowany. Były również dzieci takie jak Anielka, które zostały uznane przez Niemców za niezdolnych do germanizacji. Takie osoby skazano na śmierć poprzez zagłodzenie, ale również umierały z tęsknoty za rodzicami, od których były brutalnie oderwane.
Jurek do obozu trafił w wieku 2 lat, ale niewiele pamięta z tego okresu. Do końca swojego życia miał poczucie, że został wytresowany jak pies. Stefcia to dziecko, które urodziło się w obozie. Jej matka w dniu porodu ważyła około 28 kilogramów. Dziewczynka przez lata leczyła się z napadów leków, depresji i koszmarów.
Historie prawdziwe
Książka Dzieci wojny wywołuje wiele emocji. Gdyby nie informacja o tym, że osoby w niej przedstawione i to co przeżyły wydarzyło się naprawdę, pomyślałabym, że mam w ręku świetną powieść grozy. Czytając, zastanawiałam się, kim tak naprawdę byli ludzie, którzy stosowali tak okrutne metody.
Dzieci wojny opisuje przeżycia dzieci w obozie, ale również ich los po zakończeniu wojny. Wiele tych osób chciało powrócić do swoich korzeni, do nauki w polskiej szkole. Nie było to jednak dla nich łatwe. Umieli więcej powiedzieć po niemiecku, niż po polsku. Przez lata te osoby, które przeżyły, leczyły się na wiele różnych chorób. Jedne z nich dożyły 80 lat, inne z kolei zmarły parę lat po wojnie. Nie tylko ciało dochodziło do siebie, ale przede wszystkim ich stan psychiczny. Osoby te miały depresje, napady lękowe i różne choroby psychiczne. Wojna spowodowała u nich traumę na całe życie… ale mimo wszystko chcieli żyć.
Monika Odrobińska, pisząc reportaż pt. Dzieci wojny, wykonała naprawdę wiele pracy, by zdobyć informacje o osobach, które w tak młodym wieku trafiły do miejsc, do których nigdy nie powinny trafić. Wiele tych osób już dawno nie żyje, a ci, co przeżyli, niekoniecznie chcą wracać do przeszłości. Książkę Dzieci wojny czyta się bardzo szybko, chociaż są momenty, gdy trzeba ją odłożyć, by „przetrawić” to, co właśnie się przeczytało. Na pewno nie jest to łatwa lektura. Wojna i los ludzi, którzy przeżyli piekło, jest na pewno czymś, co wywołuje wiele emocji, a jeśli jest to opis dzieci, które były samotne, przerażone i niedożywione – dodatkowo sprawia, że koło takiej książki nie powinno się przejść obojętnie.
Ewelina Gąsiorowska
Z książką w plecaku