Literatura faktu Recenzje

Truteń

O macierzyństwie powstało już wiele książek. Tak wiele, że kolejna raczej nie wnosi już nic nowego do tematu. Przywykło się, i to jest chyba też jakoś społecznie uwarunkowana postawa, uważać, że dziecko jest domeną kobiety. Że to matka najbardziej identyfikuje się ze swoim potomstwem, angażuje się i czuje najmocniejszą więź z dzieckiem. Truteń, czyli rozprawa z ojcostwem Jarka Westermarka zadaje kłam tym tezom.

Rozumiem, skąd się bierze dziecko. Z potrzeby, której nie równoważy doświadczenie. Z niewinnej chęci. Z sumiennych starań.

Rozprawa z ojcostwem

Tytułowy Truteń to po prostu ojciec. Bohater niniejszej książki, narrator całej powieści. To jego oczami poznajemy historię rodzicielstwa w ogóle, a ojcostwa w szczególności. Osiągając określony wiek, Truteń i jego żona dochodzą do wniosku, że to jest ten czas… odpowiedni czas na dziecko. I od tej decyzji zaczyna się wdrażanie procesu starania się o potomka. Okazuje się, że nie jest łatwo. Mimo że rodzice są naładowani dobrą wolą i szczerymi chęciami. Posiedli ogromną wiedzę, przeczytali mnóstwo książek i poradników w tym temacie, wydaje się, że nie ma niczego, czego mogliby na temat dziecka nie wiedzieć. Jednak pokonuje ich rzeczywistość, której zaplanować się nie da. Począwszy od samej prokreacji, poprzez trudne miesiące ciąży, koszmarny poród i wreszcie codzienność z Glistą, bo tak w książce nazywany jest synek Trutnia, podążamy śladem trudnego, jak się okazuje, ojcostwa.

Wyzwania rodziców

Jarek Westermark szczerze i w lekko ironicznym stylu rozprawia się z tematem ojcostwa. On, świadomy ojciec, partner całkowicie oddany sprawie, zawsze w gotowości, na każdym etapie w pełni zaangażowany, wspierający, pomocny i poszukujący odpowiedzi i rozwiązań, rozbija się w starciu z rzeczami i problemami, których nie sposób przewidzieć, o których milczą mądre książki, a rady specjalistów są sprzeczne. Pokazuje nam prawdę o rodzicielstwie, ciemniejszą stronę zjawiska, które postrzegamy przez pryzmat szczęścia absolutnego i niekończącej się radości. Z przymrużeniem oka opowiada m.in. o tym, jak wielkim problemem w perspektywie długofalowej są nieprzespane noce, urywany sen, czy niezidentyfikowana wysypka na ciele dziecka. Do jak ogromnych frustracji mogą doprowadzić problemy z karmieniem czy płacz malucha, kiedy nie umie się zidentyfikować jego podłoża.

Niekończący się natłok emocji

Człowiek to człowiek. Na każdym etapie można się dogadać.

W tej bardzo osobistej, a jednocześnie odważnej książce Truteń, autor udowadnia, że rodzicielstwo powinno być dyscypliną olimpijską. Że intuicyjne porozumienie na linii rodzic-dziecko stanowi wyzwanie, instynkt bywa zawodny, a przewidywalność nie istnieje. Ojcostwo to ogrom sprzecznych emocji i mroczny tunel pełen pułapek. Wszystkiemu towarzyszy niepewność i niekończący się stres. Krótkie rozdziały zawierające migawki z rodzicielstwa Trutnia, składają się na pełny obraz ojcostwa, ale trochę także i macierzyństwa. Autor nie pomija w tym wszystkim swojej żony. Nie ujmuje jej zasług i nie deprecjonuje roli, jaką ona odgrywa w tym ich małym rodzinnym konsorcjum.

Podsumowanie recenzji

Książkę Truteń powinien przeczytać każdy. Rodzice obecni, a także ci, którzy dopiero stają u progu rodzicielstwa. To lekko humorystyczny, ale szczery, niepodkoloryzowany obraz tego, jak naprawdę wygląda rodzicielstwo. Jak wiele w życiu zmienia posiadanie dziecka. Wreszcie, że to w niczym nie przypomina obrazu rozanielonych twarzy matek i pełnych zapału ojców, które serwuje się nam w telewizyjnych reklamach. Serdecznie polecam, nie tylko tatusiom.


Agnieszka